Współczesne społeczeństwo ma niebywałą skłonność do przechwytywania złych nałogów. Oczywiście nie każdego można sklasyfikować, czy oceniać po pozorach. Jednak istnieje pewne zachowanie z którym stykamy się na co dzień, które potrafi dla niektórych być gorszące. Mowa tu o wulgaryzmach. W języku naszej drogiej, kochanej młodzieży jest ich aż nadto. Jak wszyscy wiemy przeklinanie to nie problem, ale cholernie irytująca sprawa. Kogo nie denerwuje stojąca obok grupka chichoczących, kur**jących nastolatków. Tego słowa używa się w naszych czasach jak przecinka. Potknąłeś się – „k****”, zapomniałeś książki- „k****” , nie umyłeś zębów- „nosz k**** !”. Tak, dla normalnych, wychowanych, cywilizowanych ludzi widzieć takie osoby to po prostu kara boska. Dajcie spokój, ile można?! Można by włączyć stoper, mierząc czas przeklinającemu (z naiwną nadzieją czekając aż skończy) i spodziewać się, że z tym włączonym stoperem w ręku wsadzono by nas do trumny.
Niektórzy prawdopodobnie nie potrafią żyć bez dobrej, solidnej dawki przekleństw na dobry początek dnia. Są też ludzie nerwowi, „cholerycy”, których denerwuje wszystko dookoła i nie mogą się powstrzymać przed wygłoszeniem swojej jakże interesującej i rozwiniętej krytyki. Aż mi głupio o tym pisać. Wstyd! Żeby w dobie postępu technicznego, społeczeństwo się cofało. Krótkie zdarzenie z życia wzięte. Trzeba bratu zanieść pracę. Do szkoły. Do GIMNAZJUM. Od samej nazwy dostaję palpitacji, bo wiecie, zgodnie z powszechnie panującą opinią szkoła ta jest kwintesencją chamstwa. No więc idę sobie do tej szkoły, (na moje nieszczęście trafiłam na przerwę) i kiedy zamierzam otworzyć drzwi, wpada na mnie banda rozwrzeszczanych młodocianych, spycha mnie na bok i drze na cały regulator „JAK CHODZISZ TY CH***!” . Chyba nawet nie zdążyli zauważyć, że nie jestem chłopakiem. Byłam w takim szoku, że po prostu zaniemówiłam. Stałam tam dobre trzy minuty z szeroko otwartymi oczyma i uświadamiałam sobie, że współczesne czasy już dawno przekroczyły granice dopuszczalnych wyrażeń i zachowań. Z tejże historii wynika, że możemy przeklinać gdzie chcemy, kiedy chcemy i jak tylko chcemy. Co nas tam obchodzi kultura osobista, poprawność języka – ch** z tym !
A wcale że nie. Nie oszukujmy się , o wiele milej jest przebywać w towarzystwie osoby elokwentnej , która prócz tego, że bardzo rzadko używa wulgaryzmów, o wiele lepiej poradzi sobie także w przyszłości. I tu nie chodzi o to, że będą o nas mówić ”ah, to ten wspaniały, dobrze wychowany człowiek”, ale o to żebyśmy mieli szacunek do siebie.
Niekoniecznie pozytywne słownictwo teraźniejszych czasów, nieustannie mnie zadziwia. Słyszę coraz to nowsze, ulepszone wersje dawno poznanych niewybrednych wyrażeń. Wciąż powstają nowe, wspanialsze, fajniejsze słowa- oczywiście dla typowych „ Powiększaczy Wulgarnych Wyrażeń”.
Pięknie. Naprawdę. Jak to mówią – szacun- dla tych wszystkich, którzy są święcie przekonani, że „są już dorośli” i jak potrafią przeklinać to mogą wszystko. Taak, myślcie tak dalej to nie będziecie umieli żyć bez przekleństwa.