Plastikowe KRATY ???

Niepozorne kawałki plastiku, z którymi przyszło nam się zmierzyć w ostatnich tygodniach. Przepustki do szkoły i szatni, w nagłych przypadkach formy płatnicze. Po raz pierwszy dotarły do szkół w Warszawie w 2010 roku. Teraz nadeszła pora na naszą.

My, uczniowie, musimy zmierzyć się z własną sklerozą, aby nie zapomnieć niepozornej karty z biurka czy szuflady. W przeciwnym razie możemy natknąć się na przykrą niespodziankę, gdy drzwi  placówki nie staną otworem. Jednak całe to przedsięwzięcie nie sprowadza się tylko i wyłącznie do trenowania naszej pamięci, chociaż… ona nawet nauczycielom czasami szwankuje.

Od samego początku było wiadomo, że chodzi tu głównie o nasze bezpieczeństwo. Nikt niepowołany nie może wejść na teren szkoły. System ten w pewnej mierze nam to oferuje, jednak (tak jak w każdym systemie) muszą być jakieś luki. Głównym mankamentem jest fakt, że nie mamy pewności co do uczniów. Nie możemy zweryfikować, czy któryś z nich wpuścił do budynku osobę niepowołaną. Czytnik także tego nie zrobi. Gdy kartę odbija jedna osoba, a wychodzi ich ponad dwadzieścia, to czy całe zamieszanie ma jakiś sens? To twój kolega mógł wpuścić do szkoły obcego. Oni są wśród nas…

Opinie zaczerpnięte ze szkolnego korytarza są bardzo do siebie podobne, co może zaskoczyć. Prawie wszyscy uczniowie, mający to samo zdanie na dany temat, zjednoczeni przeciwko wspólnemu wrogowi. Co drażni nas w tym, że musimy korzystać z pozornie nieszkodliwych przepustek?

„Karty są bez sensu, ponieważ każdy może wejść do szkoły z tłumem. Drzwi do ósmej rano i tak są otwarte, więc jak sprawdzić, czy ktoś do niej przyszedł, czy raczej nie? Poza tym… przychodzi dziesięciu uczniów w grupie, każdy po kolei musi zamykać drzwi i na powrót odbijać kartę? Bez sensu.”

 „Najlepiej usunąć wszystko. I tak tej karty nie noszę.”

 „Z jednej strony to najgłupszy pomysł na świecie. Chyba tylko 10% uczniów odbija kartę. Cała reszta wchodzi z nurtem. Z drugiej, w takich szkołach jak Rolnik czy Mechanik, uczniowie zrywają się z lekcji i umawiają na bójki. W takich okolicznościach przynajmniej minimalny brak odstępu do innej szkoły działa na korzyść.”

Pozornie wypowiedzi diametralnie się od siebie różnią, jednak mówią o jednym. Karty to tylko złudne poczucie bezpieczeństwa, które bardzo łatwo ominąć.

Ekspertem w tej sprawie będzie nie kto inny, tylko rodzic. To jemu zależy najbardziej na zapewnieniu bezpieczeństwa swojej latorośli. Ona sama często zapomina o całym świecie, nie zwracając uwagi na mniej lub bardziej podejrzane zachowania.

Co o kartach wstępu uważają niektórzy rodzice?

„Dla mnie jest to jak najbardziej trafne. Nikt niepowołany nie może wejść do szkoły. Chyba, że sami sobie kogoś wpuścicie.”

 „Karty posiadają osoby upoważnione do przebywania na terenie szkoły, prawda? Więc jest to jak najbardziej w porządku. Dlaczego ktoś obcy miałby mieć dostęp do miejsca, które jest tworzone z myślą o was?”

Zgodność opinii rodziców pokazuje, jak różni się ich myślenie od myślenia ucznia. W kartach nie widzą nic złego, wręcz przeciwnie! Mają nadzieję, że pomogą one w naszym codziennym egzystowaniu na jeszcze bezpieczniejszych korytarzach.

Na chwilę obecną karty zostały wprowadzone do naszej szkoły ze względu na bezpieczeństwo i raczej w niej pozostaną. Mówię to, patrząc na opinię rodziców i samych nauczycieli, którzy nie zgodzili się na to bez powodu. Jednak my swoje wiemy, a także swoje zrobimy. Gdy ktoś zapomni przepustki, wyjdzie „z nurtem”, a jeśli będzie ją miał przy sobie, to mimo wszystko postara się skorzystać z czyjejś uprzejmości.

Miejmy tylko nadzieję, że ta sama uprzejmość nie narazi nas na przyjmowanie nieproszonych gości.

3 comments

  1. A ja jestem tak bardzo przeciw tym kartom, że bardziej się nie da. Fakt, nie jestem już uczennicą tej szkoły, ale byłam, przecież jeszcze tak niedawno. Więc czemu teraz nie mogę wejść do szkoły,by odwiedzić ulubionych nauczycieli i ponarzekać im, jakie to studia są złe i niedobre i jak bardzo żałujemy, że przed maturą nie przyłożyliśmy się bardziej do nauki? Jak ktoś chce, to i tak wejdzie, wystarczy odpowiednio długo poczekać, więc obrona to jest żadna. Ale fakt, że jest jeden plus tych kart – ćwiczą pamięć! A dobra pamięć się przydaje, i w nauce, i w życiu :P

    Pozdrawiam serdecznie :))

  2. Byłam ostatnio odwiedzić jak to się mówi „stare mury” – nic o tych kartach nie wiedziałam. Weszłam normalnie z tłumem uczniów, którzy spieszyli się na lekcje. Kiedy musiałam wyjść grzecznie poprosiłam jedną z uczennic, żeby mi odbiła KARTĘ. Skończyłam tą szkołę rok temu i bardzo jestem z tego zadowolona. . . Przekracza ludzkie pojęcie jak można przerobić stare liceum na przełomie 3 lat. . . Najpierw afera z „kartami do usprawiedliwień” i pisanie podań składającego się z jednej linijki (zazwyczaj). . .teraz to. Na studiach nie mam tyle zachodu co tutaj. . . Nie wiem co jeszcze „ludzie od naszej edukacji” wymyślą.

  3. W żaden sposób nie przeszkadzają mi karty wstepu, w końcu XXI wiek, przywykłam do plastiku, pinów, haseł :) Raczej świadczy to o nowoczesności szkoły a nie paranoi :)

Leave a Reply